



Swiatlo... nosisz je w sobie....
nie zgasnie chocbys chcial...
i cos tam cos tam ...
No dobra, pierwsza lyzka sie zbliza... bardzo powoli, powoli, Matka sprawdza czy nie za gorace... a ja nadal czekam...
A tu nagle... o zgrozo (tak, wiem, tytul prosto z FAKTU)!!! zamiast normalnego indyka z ziemniakami Matka daje mi jakies brokuly!!!
przeciez to smierdzi jak moja pielucha!!!
ja odmawiam takiego zarcia a Matka swoje... nadal wpycha lyzke z tym "czyms"
No to musialem jakos zareagowac!!! moglem zaplakac... albo wybrac bardziej drastyczna aczkolwiek skuteczniejsza metode...
po prostu puscilem pawika... i Matka w koncu odpuscila :)
1:0 dla mnie :))))
p.s. w nagrode za to ze bylem taki dzielny na obiad dostalem sloiczek gruszek :)
MNIAM :)